Weekend w kadrach

Pogoda nadal nie szaleje, chociaż w niedzielę już było całkiem nieźle.


Sobota uraczyła nas deszczem. Moje uczucia do deszczu są skrajne, z jednej strony człowiek ma żal, bo poszedłby w ziemi pogrzebać, ale z drugiej się cieszy, bo nie ma suszy i praktycznie nie trzeba podlewać roślin.

Na deszczowe smutki ciasto z owocami lata.

Gdy przestało padać szkodniki wyległy na zewnątrz.

Niedziela to już zupełnie inna bajka…

Tawułki szykują się do kwitnienia.

A oto mój przytarasowy busz: miskanty flamingo, tawułki, hortensja, liliowce, lilie, irysy, kanny i azalia. Nie jest to ostateczna wersja, na pewno za rok będę co nieco przesadzać.

Szersze kadry naszego boiska, trawa ładnie rośnie i na razie wszechobecna zieleń. Plany na tą przestrzeń są zacne, ale może za rok?

Posadziliśmy cisy.

Rzut oka na trawową rabatę przed domem.

Trawa z wysokimi kłosami na zdjęciu poniżej to śmiałek darniowy, całkowicie mnie zauroczył, a nie jest zbyt popularny. Obstawiam, że niedługo się dowiem, dlaczego 🙂

Trzcinniki.

Mikroskopijny cyprysik tępołuskowy za miliony monet.

Puchaty kłos rozplenicy.

Bratki rokoko, niby przypadkiem, znalazły schronienie pod kamieniem 😉

 A teraz spacer nad warzywnik. W sobotę udało mi się go wypielić, a w niedzielę posiać dwa rodzaje sałaty, rzodkiewkę, szpinak i roszponkę. Wyhodowałam również 2 dynie namaczając na waciku, bo niestety wsadzając wprost do ziemi nic nie wyrosło. Oczywiście jak na mnie przystało, namoczyłam dwa rodzaje, nie opisałam gdzie jest który, wzeszły tylko dwa nasiona z jednego rodzaju i teraz nie wiem, co to za dynia 🙂 liczę po cichu, że to baby boo.

Limonkowa hortensja.

Odbiła tawułka z kłączy z lidla, niespodzianka, myślałam że została zdemolowana podczas kładzenia opaski z kostki 🙂

Wracamy do warzywnika.. Pomidory pięknie rosną (tfu, tfu).

Szczypiorek mniej pięknie, ale zawsze coś.

Koperek zżerają mszyce zżerane przez biedronki.

Rukola kwitnie.

A Stefan to zbój i uciekinier, na poniższych zdjęciach w fazie udawania aniołka 🙂

Nie pokazuję ostatnio wnętrz, ale tak to właśnie u mnie wygląda, cały wolny czas wkładam w ogród, chociaż co jakiś czas o wnętrzach sobie przypomnę i drogą kupna nabędę coś dekoracyjnego 🙂 jednak mamy już prawie połowę lipca, co oznacza, że zaraz jesień, a wtedy wracam na salony realizując listę “do zrobienia w salonie/łazience/sypialni/kuchni” 🙂

MIAUDOMEK